Będą protesty, bo brakuje zaufania do rządu i nowego ministra, a branża boi się skutków drugiej fali pandemii
Sejmowa Komisja Rolnictwa poinformowała wczoraj, że wbrew wcześniejszym planom nie zajmie się obecnie projektem piątki dla zwierząt, który wrócił z Senatu. To zbieżne z ustaleniami DGP z ubiegłego tygodnia, że projekt może trafić do parlamentarnej zamrażarki.
Rolnicy, którzy zapowiadali na dzisiaj protest w stolicy, nie zamierzają jednak odwoływać swoich działań. – Oczekujemy jasnej odpowiedzi rządu, że projekt nie będzie dalej procedowany. W przeciwnym razie obecne postępowanie Sejmu niewiele zmienia – mówi Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego (PZHiPBM). Dopiero po tej deklaracji będą myśleć o rezygnacji z pogotowia strajkowego. Jak twierdzą jednak przedstawiciele organizacji rolniczych, sytuacja nadwyrężyła ich zaufanie do rządzących.
– Rolnicy to pragmatyczni ludzie, którzy potrafią liczyć. Uwierzyli rządzącym, popierali ich, pamiętając poprzednie rządy lekceważące wieś. Ufali, że rząd opiekuje się rolnictwem, bo je rozumie i wie, że przynosi też korzyść dla budżetu państwa. A tu nagle pojawił się cios i widmo zamknięcia części dobrze prosperujących gospodarstw. To nie tylko kwestia zagrożonych dochodów, ale też psychiki. Rolnicy poczuli się znienawidzeni – ocenia Andrzej Danielak, prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.
Jednocześnie, pomimo protestów rolnicy są pełni uznania za wdrożenie tarczy antykryzysowej dla rolnictwa, w której zakończenie składania wniosków zbiegło się z...