Zamknięcie barów i restauracji może rykoszetem uderzyć w producentów żywności i właścicieli galerii handlowych
Sama branża spożywcza szacuje, że średnio 25 proc. jej produkcji idzie na potrzeby HoReCa, czyli hoteli, restauracji i cateringu. Zamrożenie działalności gastronomii może mieć więc dwojaki skutek. Po pierwsze, będzie problem ze sprzedażą wyprodukowanego towaru. Po drugie, restauratorzy mogą mieć kłopot w rozliczeniu się za już dostarczone produkty.
– Zamknięcie gastronomii przed weekendem z pełnym zatowarowaniem sprawia, że nie tylko nie będzie kolejnych zamówień, ale też nie wiadomo, kiedy otrzymamy zapłatę za dostarczony już towar. Liczymy się z tym, że mniejsze podmioty mogą nigdy nie uregulować faktur, zwłaszcza gdy lockdown się wydłuży – mówi przedstawiciel jednej z hurtowni specjalizujących się w dostawach dla HoReCa.
O tym, że branża spożywcza będzie liczyć straty, jest też przekonany Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. A szczególnie dwa jej segmenty: produkcja mięsa i napojów.
– W tym pierwszym nawet 40 proc. produkcji idzie na potrzebny restauracji – mówi Andrzej Gantner.
Kłopot może być tym większy, że nie tylko Polska wprowadziła obostrzenia dla gastronomii. Ograniczenia są już we Włoszech, gdzie skrócono godziny otwarcia, podobnie, jak w Hiszpanii, gdzie dodatkowym obostrzeniem jest limit połowy zajętych miejsc, na pełne zamknięcie restauracji zdecydowano się w Czechach. A HoReCa za granicą była jednym z...